Płukanie ust olejem - "ssanie" oleju

Ssanie oleju - co to takiego?

Płukanie ust olejem to terapia sięgająca czasów starożytnych. Technika ta związana była z poglądem, iż większość chorób wynika z obecności toksyn w ciele. Codzienna, poranna procedura płukania olejem zapewnia świetną higienę jamy ustnej. Olej rozpuszcza kamień i płytkę nazębną, stając się w ten sposób skutecznym sposobem profilaktyki rozwoju próchnicy. "Procesem ubocznym" tego działania jest bardzo wyraźne wybielanie zębów. W ramach jamy ustnej techniką tą można zlikwidować również nadwrażliwość zębów oraz wyleczyć zapalenia dziąseł. 

Jakby tego było mało, ssanie oleju wpływa na detoksykację organizmu, powodując poprawę ogólnego stanu zdrowia. Olej, oprócz swoich świetnych wartości odżywczych, ma podobno również właściwości oczyszczania organizmu z toksyn i szkodliwych bakterii. Jest wiele badań, jak również doniesień tysięcy ludzi potwierdzających wpływ kuracji płukania oleju na leczenie wielu chorób, również przewlekłych.

Do chorób cofających się pod wypływem stosowania techniki płukania olejem mają należeć między innymi:
  • bóle zębów
  • alergie
  • astma
  • infekcje ucha
  • zapalenie oskrzeli
  • chore zatoki
  • choroby skórne
  • nadciśnienie
  • zaburzenie gospodarki hormonalnej
  • egzema
  • wszelkie choroby układu pokarmowego
  • dolegliwości serca
  • reumatyzm
  • cukrzyca
  • kobiece choroby układu rodnego

Jak wygląda procedura płukania oleju w ustach?

Technika ta jest niezwykle prosta. Należy rano, przed zjedzeniem czegokolwiek umyć zęby i język i wziąć do ust jedną łyżkę oleju. Płukać przelewając w ustach olej przez zęby, po policzkach i dziąsłach przez 20 minut. Po tym czasie wypluwamy olej, który powinien stać się biały pienisty. Od razu szczotkujemy zęby ( ja robię to bez pasty) i parokrotnie płuczemy jamę ustną, by pozbyć się resztek oleju. 


Rady:
  • Po zakończonym płukaniu nie wolno połykać oleju, bo jest on pełen toksyn!
  • Jeśli z jakiegoś powodu będzie potrzeba nagłego wyplucia oleju przed końcem wyznaczonego czasu zalecane jest wziąć świeży olej aby dokończyć 20 minut płukania.
  • Najlepsze właściwości odtruwające organizm ma olej sezamowy ( surowy, a nie prażony) i ten również był stosowany w starożytności. Oprócz oleju sezamowego polecany jest głównie olej z kokosa, oliwa z oliwek i olej słonecznikowy.
  • Wiele ludzi stosujących olej z kokosa ostrzegało, aby oleju nie wypluwać do zlewu, bo zdarzało im się po paru dniach zablokować rury. 


A tu filmik instruktażowy, na wypadek jakby opis był niewystarczający :)








Moje odczucia

Wrażenie czystości w jamie ustnej po tym zabiegu jest niezwykle przyjemne. Jeśli chodzi o wybielenie zębów, to nie słyszałam, żeby u kogoś ten proces się nie pojawił. Ja widziałam różnicę już po 4 razach. Osobiście używam oleju sezamowego na zmianę z kokosowym. W pierwszym momencie olej sezamowy jest wyraźnie gęsty i "oleisty" w ustach i za pierwszym razem czułam duży dyskomfort. Myślałam wręcz że nie dam rady wytrzymać tyle czasu.  Ale już po 1-2 minutach płukania olej się rozrzedza i zarówno smak jak i konsystencja stają się zupełnie neutralne. Z kolei kokosowy olej jest po prostu przepyszny. Do ust wkłada sięDzięki temu te 20 minut mija niezauważalnie podczas robienia różnych porannych przygotowań. 
Do mycia zębów przed i po nie używam zazwyczaj pasty do zębów. Jest to niepotrzebne. Olej najlepiej oczyszcza zęby i jamę ustną z bakterii i płytki nazębnej i nie ma sensu używać zbędnej chemii. 


Colitis Ulcerosa i inne symptomy

Jak już wspominałam, mój stan był kiedyś bardzo bardzo kiepski. Moje Colitis objawiało się na samym początku długimi zaparciami. I nie mówię tu o dniach, ale o tygodniach. Zaparcia te kończyły się zazwyczaj biegunką z takim bólem brzucha, że parokrotnie kończyło się zupełną utratą przytomności, co z jednej strony dawało lekką ulgę w bólu, ale z drugiej dokładał się wtedy ból głowy od uderzenia ( zazwyczaj w kafelki). Trzeba również tutaj wspomnieć o tym że od dwóch lat śniły mi się niemal codziennie koszmary. Prawdziwe koszmary, w których nieraz dochodziło do masowych zabójstw. Masakra. Do tego należy również dodać natrętne myśli. Objawiało się to tym, że potrafiłam nagle pomyśleć o czymś "chorym", jak np. o znęcaniu się fizycznie nad dzieckiem, o czym np. usłyszałam w telewizji, i ta myśl towarzyszyła mi przez cały dzień. Nie mogłam przestań o niej myśleć. To samo działo się w nocy, gdy nagle pomyślałam o ewentualnym włamywaczu, z bronią, albo czymś zupełnie ponadnaturalnym i weź tu teraz zaśnij. To były straszne i męczące czasy. Wszystko to odbijało się bardzo na moim życiu. 
Wszystko zmieniło się jak pojechałam na wczasy zdrowotne z dietą oczyszczającą  dr Ewy Dąbrowskiej. Jak za dotknięciem różdżki zniknęły wszystkie objawy. I mówiąc wszystkie mam na myśli wszelkie problemy z colitis, jak też te z moimi natrętnymi myślami i snami. Powód tego co się ze mną działo był niezwykle prosty. Zapchane jelita oznaczały, że treść pokarmowa, mówiąc delikatnie, tkwiła i się rozkładała wydzielając toksyny, które przenikały do krwi, krążyły, po moim ciele, trafiały do mózgu i klops. Zazwyczaj takie zatoksycznienie powoduje u przeciętnie zdrowego człowieka po prostu migrenę. Ale moje jelita były tak zniszczone i nieszczelne, a rozkład treści potężny, jako że trwało to tygodniami, toksyny dostające się do mózgu były tak silne, że powodowały aż tak silne symptomy. Zapomniałam dodać, że lekarz ogólny, przed moim wyjazdem na dietę, wysłał mnie do poradni psychologiczno-psychiatrycznej. Nie uważałam, że jest coś nie tak z moją psychiką, ale byłam tak zdesperowana, że poszłam. Na pierwszej wizycie, na której nawet nie rozmawialiśmy, lekarz terapeuta powiedział mi wiele o tym z czym mam niby problem, że nie rozmawiam o swoich uczuciach, że nie potrafię.. i różne takie ciekawe teorie - właściwie było to tylko krótkie spotkanie na którym umówiliśmy termin terapii grupowej (??!!) oczywiście już nie wróciłam tam. I dobrze. 
Pojechałam do jednego z Ośrodków wypoczynkowych, które prowadzą dietę dr Dąbrowskiej pod jej patronatem i z jej wykładami. Oczyściłam się, zrobiłam test na nietolerancje pokarmowe, których trochę wyszło, i jak tylko po 2 tygodniach wróciłam do normalnego jedzenia, z wykluczeniem nietolerowanych rzeczy - wszystko co złe zniknęło. Wypróżnianie codziennie, przespane w spokoju noce, energia do działania - to wszystko stało się moim udziałem. Ale docenić komfort takiego normalnego życia może tylko chyba ten, kto był po drugiej stronie.

Zdrowotne inspiracje

Nie wspomniałam w pierwszym poście o podstawowym fakcie. Unikam wizyt lekarskich. A na przewlekłą chorobę jelit, na którą  choruję, nie biorę żadnych leków. Nie ufam lekarzom, bo wiem, że często sami nie wiedzą co robią. A działają w oparciu o leki, które są produkowane przez firmy farmaceutyczne - a tym to ciężko ufać. Wiedzę czerpię z opublikowanych w internecie naukowych badań oraz książkach koncentrujących się na naturalnym żywieniu i leczeniu oraz z wykładów specjalistów, doktorów nauk medycznych, którzy się tym zajmują na co dzień. A przede wszystkim, po tej masie wiadomości podróżuje z przewodnikiem w postaci własnego zdrowego rozsądku i logicznego myślenia. To tytułem wstępu. A poniżej moje główne źródła inspiracji.

SUROWE POŻYWIENIE

Jedną z najbardziej inspirujących do zmian wypowiedzi jakie ostatnio usłyszałam, to słowa Davida Wolfe'a: 
"Mamy, jako współczesna kultura, odwrócone wartości. Wolimy wydać pieniądze na czynsz, niż na najlepsze jedzenie. Wolimy wydać pieniądze na samochód, lub dom, niż nakarmić nasze dzieci najlepszym możliwym pożywieniem"

Bardzo mi to dało do myślenia. Jak dużo racji jest w tym. Nie kupujemy sobie wyciskarki do soku, czy oszczędzamy na organicznych warzywach, bo to za drogie, podczas gdy co dwa lata średnio "musimy" kupić najlepszy możliwie telefon, niby za złotówkę a w rzeczywistości dopłacając do abonamentu z 800zł..  Więc pierwsze, proste postanowienie - na jedzeniu nie oszczędzamy (oczywiście w ramach możliwości, ale możliwości, które możemy sobie spokojnie poszerzyć).
David Wolfe bardzo reklamuje spożywanie surowej żywności. Promuje też tak zwaną super żywność, o której kiedyś napiszę więcej.

ŚWIEŻO WYCISKANE SOKI

Drugą postacią, którą warto od czasu do czasu posłuchać, żeby odświeżyć sobie pewne fakty, jest Charlotte Gerson, córka dr Maxa Gersona, który w roku 1920 opracował terapię leczenia wielu chorób, w tym raka (nawet III stadium), odpowiednią dietą opartą na organicznych warzywach, a przede wszystkim wyciśniętych z nich sokach, suplementach diety i lewatywą z kawy. Tu na szybko krótki wywiad z panią Gerson. Niestety po angielsku.

POSTY OCZYSZCZAJĄCE

Kolejną sporą garść wiedzy oczywiście czerpię z wykładów dr Ewy Dąbrowskiej, której to dieta wyprowadziła mnie onegdaj z bardzo dużego doła zdrowotnego na prostą. Może kiedyś napiszę o tej diecie porządnego posta.

DIETA anty-CANDIDA

Tutaj z kolei dużym autorytetem jest dla mnie dr Andrzej Janus, na którego stronę trafiłam tamtego roku, gdy leczyłam dietą moje jajniki torbielowate. Bardzo dużo zrozumiałam na temat działania grzyba i równowadze bakteryjnej w jelitach. 

NATURAL NEWS - natural health news & scientific discoveries i różne inne wydawnictwa

Portal, na którym jest wiele ciekawym artykułów, po których przeczytaniu wiele rzeczy w końcu nabrało pełnego sensu. No i książki naukowe przedstawiające wyniki badań setek lekarzy i naukowców z całego świata udowadniających że można naturalnymi mietodami wyleczyć się z nietolerancji pokarmowych

I wiele innych...

Zakończę ten post pewnym cytatem
"Niech pożywienie będzie lekarstwem, 
a lekarstwo pożywieniem."
Hipokrates (460-370 p.n.e.) 

Jak to jest jest, że obecnie lekarze składają nadal przysięgę Hipokratesa, niejako robiąc ukłon w stronę jego odkryciom i mądrości, a nie stosują się do jego przekonań o tym co jest lekarstwem a co nim nie jest. Tak - czasy się zmieniły. Ale czy medycyna, tak ponoć niezwykle rozwinięta, ma odpowiedź na to co jest powodem takiej epidemii raka, miażdżycy, cukrzycy, chorób neurologicznych, autyzmu, chorób jelit...? I co ważniejsze - czy wie jak uleczyć te choroby? Niestety nie. 
Mój kolega, wówczas student medycyny, słuchając moich opowieści o chorobach, które trapią moją rodzinę szybko chwycił  gruby tom, z którego miał się uczyć na studiach. Była to wielka księga opisująca mnóstwo chorób. Wszystkie wymienione przeze mnie choróbska miały opis: etiologia: nieznana, a leczenie polegało na kontrolowaniu objawów lekami, które z resztą czasem działają, czasem nie i mają mnóstwo działań niepożądanych.

Nie sugeruję, ze medycyna klasyczna jest w całości zła. Przecież jak mi urwie rękę, to mi dieta nie pomoże. Przynajmniej w tym, by ta ręka wróciła na swoje miejsce. Bo w gojeniu się już na pewno tak. 


Od czego tu zacząć

Słowem wstępu, dla tych co przypadkowo wpadli na tego bloga, a chcą wiedzieć kto go prowadzi - krótka historia kim jestem i skąd się tu wzięłam na tym blogu.

Jestem szczęśliwą żoną i matką dwójki dzieci. Kilka lat temu, świeżo po ślubie, wykryto u mnie wielkiego wodniaka na jajowodzie. Wszyscy ginekolodzy u których zasięgnęłam opinii twierdzili, że normalnie kiedyś wysysano płyn z takich wodniaków, ale potem najczęściej wodniak się ponawiał, więc uważają że najlepiej po prostu wyciąć jajowód cały. Od razu zostałam zalana słowotokiem, że jak ktoś ma takiego wodniaka to zazwyczaj jest to tendencja i pewnie drugi jajowód też mam niedrożny, więc jeśli chcę mieć dzieci to tylko in vitro mi zostaje, a in vitro zazwyczaj za pierwszym razem nie udaje się, więc trzeba tak ze 20 tys. złotych mieć. Oniemiałam. Cicho zająknęłam, że w sumie to w moim przypadku to in vitro nie jest opcją.. ale to niezbyt go interesowało. Zgodziłam się na operację - został wyznaczony termin za około miesiąc. Cóż miałam robić, skoro wszyscy mówili to samo. Mając jednak wcześniej do czynienia z dietą warzywno-owocową dr Ewy Dąbrowskiej, od razu do niej napisałam. Odpowiedź była krótka - takiego przypadku jeszcze nie miałam, ale zdecydowanie dieta powinna pomóc. No to szczęśliwa wzięłam się do roboty.
Dietę już wcześniej przeprowadziłam raz, gdyż choruję na colitis ulcerosa, czyli wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Dieta uratowała mi życie. Po dwu-tygodniowej diecie i wykryciu wielu nietolerancji pokarmowych, których to pokarmów zaczęłam unikać, zaczęłam normalnie funkcjonować - kto chory ten wie o czym mówię. Do tego zniknęły nocne koszmary, które prześladowały mnie od ponad roku. Niesamowita sprawa. Wszystkich z chorymi w jakikolwiek sposób jelitami odsyłam na stronę dr Ewy, gdzie jest ona świetnie opisana i są wypisane miejsca gdzie taką dietę warto po raz pierwszy przeżyć.
Wracając do mojego ex wodniaka. Oto on w całej swojej czarnej masie:


a oto co z niego zostało po 2 tygodniach diety:


Komentarz lekarza : musiało dojść do wchłonięcia się samoistnego.. Tak. 

Jednak tak się stało, że nie był to koniec nieszczęść. Wkrótce zauważono, że właściwie to przez tego wodniaka nie zwrócono uwagi na to, że przecież mam torbielowatość jajników, co można de facto zauważyć na drugim zdjęciu. Oczywiście i tym razem zostałam poinformowana, że niestety oznacza to, że w ogóle nie mam owulacji, co potwierdził przeprowadzony w następnym cyklu test, i ze muszę przyjmować hormony praktycznie do menopauzy. Wiąże się to również z tym, że możemy nigdy nie mieć dzieci. To zabolało. To było nasze największy marzenie. Ale i tym razem napisałam do dr. Dąbrowskiej i tym razem odpisała mi, że miała już 3 takie przypadki - i że dieta, może trochę dłuższa, powinna to wyleczyć. Co za ulga. W między czasie pierwszy raz moja mama zetknęła się z hasłem Candida i powiedziała, że powinnam o tym się dowiedzieć coś więcej. Jak zaczęłam czytać stronę dr Andrzeja Janusa to poczułam, że różne moje symptomy się składają na kandydozę. Również torbielowatość jajników pasowała do tej diagnozy. Postanowiłam więc skumulować zasady diety postnej warzywno-owocowej i diety leczącej grzybicę Candida Albicans. 

Postanowiłam również tym razem pociągnąć dietę dłużej. Bardzo zależało nam na dzieciach i staraliśmy się już też dość długo, więc motywacji mi nie brakowało. Nie czułam na początku nic wyjątkowego. Jednak po dwóch tygodniach zaczął się ból w okolicach nerek. Straszliwy. Potem zrozumiałam, że to nie nerki mnie bolały tylko jajniki. Dostałam wysokiej temperatury - około  40 stopni. i utrzymywała się praktycznie bez przerwy przez prawie 2 doby. Zrobiłam w między czasie również badanie stanu zapalnego w organizmie. Okazało się że miałam CRP na wysokości około 240, gdzie z tego co pamiętam norma jest od 1-12. Czułam, i jak mnie domownicy zapewniali wyglądałam, jakbym umierała. Leżałam praktycznie w bezruchu w łóżku pod kołdrą i z trudem brałam od męża pojedyncze łyki wody przez rurkę. Dudniło mi w głowie tylko jedno przeświadczenie - że zarówno stan zapalny jak i podwyższona temperatura to działania obronne organizmu. To znaczy że walczy z czymś syfiastym. I czułam podświadomie, że będzie dobrze. Po dwóch dobach temperatura zeszła samoistnie. A ja pociągnęłam dietę jeszcze kilka dni i czułam że wystarczy. 

W następnym miesiącu zaszliśmy w ciążę.

Ostatnio po latach i po dwóch ciążach w których moje łaknienie sprowadziło mnie na złą ścieżkę zjadania olbrzymich ilości nietolerowanych pokarmów, znalazłam się w punkcie wyjścia, a nawet gorzej. Krwawienie jest niemal bez przerwy od ponad roku. Od pół roku intensywnie. Kilka razy próbowałam przejść na dietę warzywno-owocową, ale jakoś bez rewelacji.. albo znów łaknienie i mój osłabiony ciążami charakter wygrywał i po prostu co kroczek do przodu był, to zaraz dwa do tyłu. Oczywiście leków nie brałam i nie biorę. Dopiero teraz przypomniałam sobie o Janusie. O Candidzie. I puknęłam się w głowę. Jak mogłam przez te kilka lat zupełnie nie myśleć o tym. Zupełnie zapomniałam o zagrożeniu, że należy uważać na dietę jeszcze przez około 2 lata... a nie będę tu ukrywać, że jestem pies na słodycze. I nic sobie z tego zagrożenia nie robiłam. Chyba radość z zajścia w ciążę zasłoniła mi zdrowy rozsądek. Przechodząc do puenty, po rzuceniu się na internet, oglądaniu zwycięskich filmików na youtubie jak to ludzie za pomocą różnych niskowęglowodanowych diet cudownie cofali colitis do remisji oraz kupieniu i przeczytaniu dwóch książek na temat leczenia nieuleczalnych ponoć nietolerancji pokarmowych wróciłam w końcu w wyciągniętych z tej całej wiedzy wniosków o candidzie i postanowiłam tym razem na innych zasadach, trochę spokojniej ale bardziej konsekwentnie się z nią rozprawić. A potem i z moimi nietolerancjami, bo skoro jednak wygląda na to że można, to czemu nie spróbować. 

Ten blog to opis moich zmagań by ten cel osiągnąć. Oby przy okazji komuś, kto to przeczyta pomógł ... bo to by oznaczało, że mi też się udało.